poniedziałek, 16 marca 2015

Pierwszy dzień za mną...

Pierwszy dzień zawsze jest dla mnie wyzwaniem.

Ssanie w żołądku i chęć zakupu "małej kanapeczki" wystawiają mnie na próbę. Na szczęście przygotowałam sobie cztery posiłki i teraz tylko odliczam czas do następnego. Dodatkowym plusem jest moja praca, która jako tako pozwala zapomnieć o jedzeniu.

Dzisiaj w repertuarze dorsz, brukselka, marchew i owoce

Hah, zapomniałam marchewki do pracy, a chcąc utrzyma się w postanowieniu, że jem co 3 godziny, pognałam szybko do salad story po sałatkę rybaka. Tyle z oszczędzania na mieszkanie :(

Wieczorem nie mogłam oprzeć się pokusie dojedzenia sobie czegoś i wybrałam kromkę chleba z ogórkiem.
Ponadto odkryłam sposób na przerwanie ciągu podjadania! Wystarczy napić się herbaty i już przechodzi ochota na jedzenie :)

Żegnaj poniedziałku!
Witaj przygodo!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz